poniedziałek, 17 października 2011
Moje dziecko wkroczyło w nową fazę rozwoju - akcja dzieje się przy stole:
- Co to jest?
- To i to (nazwa dowolna)
- A nie to ja tego nie lubię!
albo inaczej:
zjadła 5 racuchów, pytam:
- Smakowało?
- Nie to było ochydne!
no... albo
jesteśmy w knajpce, zjadła swoje lody i spogląda na łapczywie na mój makaron
- Co to jest?
- Spróbuj....
paszcza się otwiera, ładuję sporą porcje znika, pojawia się znowu otwarta, ładuję makaron znika i sytuacja powtarza się wielokrotnie, w końcu pytam
- Wiesz co to jest?
- Co?
- Makaron z kurczakiem w sosie grzybowym (kurkowym).
- A fuj!!! nie mów mi tego ja nie jem mięsa! Nie lubię grzybów!
Nio.... I co Wy na to?! nie to, że nie je ale każdy posiłek wygląda tak samo, że nie je, nie lubi więc większość serwowanych u nas dan (poza tymi znanymi z nazwy w sposób niebudzący wątpliwości) nie ma nazwy.
Ostatnio posunęłam się do małego podstępu, ponieważ budyń należy do dań wysoce niezjadliwych, ugotowałam i wlałam do silikonowych foremek na mufiny, posypałam siekanymi orzechami wymieszanymi z wiórkami kokosowymi i "porzuciłam" przypadkiem w zasięgu wzroku i co?! Zgadłyście! Zniknął! 1:0 dla mnie :)
6 komentarze:
Ha ha!!! Slodkie!!! Ach te nasze dzieciaczki!
Ale moja mama tez tak ze mna robila, bo ja, niestety, niesamowity niejadek bylam. I sie u nas dzialo!
Zycze pomyslowosci! :))
Dagi
tez bym zjadła :)
ale ja wszystko jem :P
No nieźle :)))
U mnie też tak było, dopóki najstarsza corka byla sama. Potem urodzil sie Janek, potem Maja... I teraz jest konkurencja przy stole:)
Das sieht ja lecker aus !!!
liebe Grüße Ines
moja najmłodsza do 5 roku życia nie jadła mięsa, bo nie i już, w przedszkolu kiedyś pani się pomyliła i zamiast zwyczajowej góry makaronu lub ziemniaków postawiła porcje "normalna" dziecię zeżarło i od tamtej pory je wyłącznie mięso oczywiści dodatki też, typu ziemniaki, ryz, kasza gryczana czy jęczmienna, ale to ewoluuje u nie na przestrzeni lat, przez te 14 lat nauczyła się jeść wiele rzeczy ale znakomitej większości nie je, np. nie je żadnych owoców oprócz jabłek i bananów, truskawki nie zje ale mus z tej samej truskawki polany na placek zje, pomarańczy nie zje ale sok wypije, ser zółty tylko w formie rozpuszczonej na pizzy, toście , lazanii, samego sera żółtego nie zje, leniwe zje, kopytka zaś niechętnie białego sera nie zje, ale w naleśnikach już zje.... i tak mogłabym godzinami, pizzę, spaghetti czy lazanię nauczyła się jeść dopiero
kilka lat temu, zupa tylko rosół.pomidorowa i ogórkowa od biedy barszcz czerwony, ale buraków, pomidorów czy ogórków już nie zje, ciasta wyłącznie czyste, jedynym wyjątkiem jest szarlotka i rafaello
ale wydłubie każdy płatek migdała i zostawi na brzegi talerza... sama widzisz dziwoląg do potęgi, ale liczę na to, że kiedyś z tej głupoty wyrośnie:)))
buźka
Prześlij komentarz